5 years ago

Ostatnio obejrzałem #37 - "Kursk"

Najnowszy film Thomasa Vinterberga "Kursk" to nakręcony w międzynarodowej, gwiazdorskiej obsadzie dramat opowiadający o największej rosyjskiej katastrofie XXI wieku. Nie chodzi wyłącznie o liczbę ofiar, ale głównie o katastrofę wizerunkową, gdyż K-141 Kursk był okrętem podwodnym z napędem jądrowym, chlubą rosyjskiej Floty Północnej. Jednak w wyniku, wciąż pozostających w sferze domysłów, wydarzeń z dnia 12 sierpnia 2000 roku osiadł na dno i a w konsekwencji stał się grobowcem 118 rosyjskich marynarzy.


c0.jpg

W dniu 10 sierpnia 2000 roku "okręt podwodny Kursk, stalowy kolos o rozmiarach pary jumbo jetów i długości dwóch boisk piłkarskich", wyrusza na pierwsze od dekady wielkie manewry Floty Północnej z udziałem 30 okrętów i dwóch innych okrętów podwodnych. Potężna eksplozja, zarejestrowana nawet przez sejsmogramy na Alasce, posyła dumę rosyjskiej floty na dno Morza Barentsa. "Według docierających informacji katastrofę przeżywa zaledwie 23 z 118 obecnych na pokładzie marynarzy. Rozpoczyna się desperacka akcja ratunkowa, która przykuwa uwagę całego świata. Chociaż szanse na ocalenie oraz zasoby tlenu żołnierzy maleją z godziny na godzinę, Rosjanie konsekwentnie odmawiają przyjęcia pomocy z Zachodu."

Oglądając ten film miałem mieszane uczucia, gdzieś wyczytałem, że reżyser chciał skonfrontować człowieczeństwo załogi okrętu podwodnego, ich świadomość nieuchronnego, a także tlącą się w nich resztki nadziei na ocalenie, z bezduszną polityką, dumą i bezsilnością rosyjskiej admiralicji, która w imię zachowania tajemnicy (oraz twarzy) zdecydowanie odrzucała oferty pomocy ze strony państw NATO. Gdyby tak w rzeczywistości zrobił to zapewne wyszedłby niezły dramat psychologiczny, a po pamiętnym "Polowaniu" z Madsem Mikkelsenem wiem, że Vinterberg potrafi kręcić ciekawe filmy. Jednak w przypadku "Kurska" coś nie do końca mu wyszło, czyżby za duży wpływ na produkcję miał Luc Besson, który główny nacisk postanowił położyć na misję ratunkową, rezygnując całkowicie z aspektów politycznych.


c5.jpg

Zdecydowanie nie można uznać tego filmu za dzieło historyczne, gdyż scenariusz oparto na podstawie powieści Roberta Moore "A Time to Die: The Untold Story of the Kursk Tragedy". Thomas Vinterberg dobrze wykorzystuje się tu gwiazdorską międzynarodową obsadę, co można zobaczyć w błyskotliwych dialogach bardziej typowych dla niezależnego kina nordyckiego, gdzie są jego korzenie reżyserskie. Na przykład, toczy się przejmująca rozmowa pomiędzy Michaiłem Kalekovem (Matthias Schoenaerts), którego ciężarna żona czeka z trzy letnim synem na wieści od niego, a towarzyszem na łodzi podwodnej. Ten drugi go pyta, w obliczu nieuniknionej śmierci, co pamięta o swoim ojcu, który zmarł gdy on był w wieku swojego syna. Michaił trzeźwo odpowiada "Nic", co dobrze definiuje jego obecne odczucia w obliczu przeznaczenia, jakie ich czeka.


c1.jpg

Ważna też jest postać żony Michaiła - Tanii (Léi Seydoux), która ośmiela się krytykować publicznie poczynania rosyjskiego dowództwa Floty Północnej, jej oskarżenia są niezwykle emocjonalne, proste i bezpośrednie, jednak bez trudu przebijają się przez morze niemocy i bezradności innych rodzin marynarzy. Przeciwieństwem emocjonalnej Rosjanki jest grany przez Colina Firtha, brytyjski admirał Russell, który jest cały czas gotowy, żeby pomóc Rosjanom w akcji ratunkowej, z zewnątrz ślamazarny i wyobcowany, ale wewnętrznie gotują się w nim wszystkie emocje, gdy rosyjska admiralicja raz po raz odmawia przyjęcia pomocy.

Na koniec w kilku słowach opiszę co mnie szczególnie raziło, podstawowa sprawa to Rosjanie mówiący po angielsku, we współczesnym kinie jest tyle możliwości, że znalezienie kilku dobrych rosyjskojęzycznych aktorów, lub takich co by zamarkowali rosyjskie dialogi nie powinno być najmniejszym problemem. Kolejna sprawa to przedstawienie samych Rosjan, ich zachowanie jest dalekie od wschodnioeuropejskiego, podczas akcji ratunkowej, gdy okazuje się, że batyskaf ratunkowy jest niesprawny i bez zapasowych baterii, a naładowanie głównych zajmie 12 godzin to z marszu przechodzą z tym do porządku dziennego, tak jakby to byli ślamazarni Brytyjczycy, a nie choleryczni Rosjanie. No i na koniec szanty śpiewane przez ocalonych na chwilę przed śmiercią, gdy już mają świadomość, że powietrza starczy im na kilka minut, przecież to nie byli przypadkowi rozbitkowie tylko marynarze, żołnierze Federacji Rosyjskiej, więc myślę, że bardziej pasowałby tu zaintonowanie "Gosudarstwiennyj gimn Rossijskoj Fiedieracyi".


c2.jpg

Moja ocena filmu 6/10

Oczywiście jest to moja subiektywna ocena, każdy ma prawo do własnej, dlatego polecam obejrzeć ten film i samemu wyrobić sobie własne zdanie. A jeżeli widziałaś/eś już ten film to chętnie poznam Twoją ocenę.

  • 79Upvotes
  • $5.13Reward
  • 4Comments

Comments

You can login with your Hive account using secure Hivesigner and interact with this blog. You would be able to comment and vote on this article and other comments.

Reply

No comments