Ostatnio obejrzałem #73 - "Barbarzyńcy"
Kontynuuję swój kwarantannowy maraton serialowy. Tym razem zdecydowałem się na jedną z najnowszych produkcji, która pojawiła się w serwisie Netflix - niemiecki serial historyczny "Barbarzyńcy". Sama obsada reżyserska: Barbara Eder i Steve Saint Leger (ten od Wikingów) już zachęca do seansu, a do tego mamy bardzo dobry scenariusz, którego luźnym tłem jest historycznym są wydarzenia poprzedzające bitwę w Lesie Teutoburskim w 9 roku n.e..

Źródło zdjęcia: materiały promocyjne za serwisem netflix.com
Germańskie plemiona są skłócone i podzielone, przez co łatwiej zmusić je do zawarcia niekorzystnego pokoju z Rzymskim namiestnikiem Germanii - Publiuszem Kwinktyliuszem Warusem (Gaetano Aronica). Jedną z form wymuszania posłuszeństwa podbitych plemion było zabieranie przez rzymian na wychowanie synów germańskich wodzów. Jednym z takich chłopców zabranych rodzicom był Arminiusz (Laurence Rupp), który właśnie wrócił do Germanii, żeby dowodzić legionami Warusa. W plemieniu Cherusków z którego się wywodził dwoje młodych ludzi: córka pro-rzymskiego notabla Tusnelda (Jeanne Goursaud) i Folkwin Wilczawłócznia (Jeanne Goursaud) muszą ukrywać swoją miłość, gdyż jej ojciec Segestes (Bernhard Schütz) przyobiecał ją wydać za mąż za wodza Chatów - Hadgana (Sergej Onopko) za wiano w postaci pięciu koni.
Źródło zdjęcia: materiały promocyjne za serwisem netflix.com
Arminiusz (Ari), Tusnelda i Folkwin w dzieciństwie byli nierozłączni, do czasu, gdy rzymianie zabrali syna wodza Ari'ego na wychowanie. Przez te lata wiele się zmieniło, młodzi Cheruskowie nienawidzą Imperium Rzymskiego i legionistów, którzy najechali na ich ziemie. Po przeciwnej stronie jest natomiast Ari (Arminiusz), który była przez lata wychowywany na rzymianina i wyrzekł się, jak sądził, swoich pogańskich korzeni i wierzeń. Wiele się zmienia, gdy drogi trojga przyjaciół z dzieciństwa ponownie się krzyżują.
Bardzo dobry serial, po raz kolejny Niemcy dowiedli, że potrafią je robić. Jeżeli chodzi o klimat to serialowi bliżej do "Wikingów" niż do amerykańskich superprodukcji "Rzym" czy "Spartakus" i to jest wielką zaletą tej produkcji, która dba o najmniejsze detale, w związku z czym mamy świetne kostiumy i rzymian mówiących po łacinie (włosku), a barbarzyńców po niemiecku. Niby to tylko język, ale zdecydowanie poprawia jakość odbioru.
Źródło zdjęcia: materiały promocyjne za serwisem netflix.com
Minusem jak dla mnie była sama bitwa której poświęcono zdecydowanie zbyt mało czasu. W rzeczywistości bitwa w Lesie Teutoburskim trwała cztery dni i było to wiele potyczek z zaskoczonymi legionistami, zanim trzy rzymskie legiony zostały wybite do ostatniego legionisty. W serialu natomiast widz ma wrażenie, że była to jedna bitwa i w ciągu jednego dnia było po wszystkim. Miejmy nadzieję, że drugi sezon będzie lepszy pod tym względem.
Z trójki młodych bohaterów dwoje są realnymi postaciami historycznymi i o ile serialowy Arminiusz wydaje się oddawać prawdę historycznych przekazów, to serialowa Tusnelda jest zdecydowanie zbyt wyemancypowana, wytworzono obraz silnej, niezależnej młodej kobiety, która robi, co chce, bez realnych konsekwencji. Ten obraz nie znajduje potwierdzenia w rzymskich papirusach.
Źródło zdjęcia: materiały promocyjne za serwisem netflix.com
Mimo takich niewielkich niedoskonałości dobrze się go ogląda, a historia jest wciągająca.
Comments
You can login with your Hive account using secure Hivesigner and interact with this blog. You would be able to comment and vote on this article and other comments.
No comments